czwartek, 2 lipca 2015

" Love, Rosie " C. Ahern : " Czas nie leczy ran, to my w swych czynach uzdrawiamy " (LemOn " AKE ")

Na początku chcę zaznaczyć, że książka jest wydana również pod innym tytułem, czyli " Na końcu tęczy ". To moja pierwsza recenzja, więc proszę o wyrozumiałość. Przepraszam za opóźnienie i zaczynamy!
 
źródło: wydawnictwo Akurat, 2014

Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam z nimi. Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometry rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? 











Jesteśmy młodymi ludźmi  żyjącymi w erze facebooka, aska i innych serwisów społecznościowych. Przenosimy nasze problemy i zdarzenia na strony internetowe. Wyobraźmy sobie teraz, że przenosimy się w przyszłość, ale nie pamiętamy naszego wcześniejszego życia, zatem wchodzimy na facebooka, drukujemy wszystkie konwersacje i czytamy je godzinami, aby dowiedzieć się, iż TAM jest WSZYSTKO; każdy szczegół naszego życia opisany na różnorakie sposoby, w zależności od osoby, do której kierowane były wiadomości...
   Ahern opisuje historię Rosie oraz Alexa za pomocą liścików z podstawówki, listów tradycyjnych - których, swoją drogą, jestem wielką fanką - oraz wiadomości z czatów internetowych. Na początku denerwował mnie ten rodzaj narracji, ale szybko przyzwyczaiłam się. Jedynym minusem było to, że liściki głównych bohaterów z czasów dzieciństwa były pisane z błędami.
    Rosie i Alex są przyjaciółmi odkąd pamiętają, znają swoje potrzeby, wspólnie spełniają marzenia, nie zwracają uwagi na nic innego jak tylko na siebie nawzajem, dlatego kiedy następuję ich drastyczna rozłąka czują się wyobcowani, widać to na przykładzie Rosie, bo to ona jest duszą tej opowieści. Fabuła książki opiera się na niewyjawionej miłości zrodzonej z przyjaźni, o tysiącach kilometrach dzielących Alexa i Rosie i ich nieśmiałości uczuciowej. Oboje przez lata starają się wydeptać ścieżkę prowadzącą do swoich serc.
   " Love, Rosie " ukazuje piękno miłości, nie tylko damsko - męskiej, ale i braterskiej. Nawet ja - tak mało doświadczona życiowo osoba - domyślam się jak trudno połączyć samotne macierzyństwo z pracą, nauką i szukaniem celu. którego Rosie nie jest w stanie odnaleźć tak szybko jakby chciała to zrobić.
   " Love, Rosie " to piękna opowieść o miłości, która wlewa w serca czytelników nadzieję o lepsze jutro. Bardzo mi się podobała, i chociaż film zupełnie się od niej różni, to oglądałam go z przyjemnością.
Piszcie, co myślicie o " Love, Rosie " ! Czekam :)
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz